Podczas mojej ostatniej wędrówki przez południową część Eryri (którą opisałam tutaj) jednym z najciekawszych punktów na trasie były ruiny Castell y Bere.
To miejsce zachwyciło mnie nie tylko swoim położeniem, ale i atmosferą – byliśmy tam zupełnie sami. W czasach, gdy turystyczne szlaki bywają zatłoczone, cisza i spokój tego zamku były dla mnie prawdziwym zaskoczeniem. Czyżby jego oddalenie od głównych tras sprawiało, że nie dociera tu wielu zwiedzających? Jeśli tak, to tym lepiej – bo dzięki temu mogliśmy poczuć się jak odkrywcy w sercu walijskich gór.

Widok, który zapiera dech w piersiach
Ruiny zamku wznoszą się na skalistym wzgórzu, skąd roztacza się widok na dolinę Afon Dysynni i majestatyczne szczyty Snowdonii. Nawet teraz, gdy z zamku pozostały już tylko kamienne mury i fragmenty baszt, nietrudno sobie wyobrazić, jak imponująca była to forteca. Gdy stałam na jego murach, podziwiając rozciągające się wokół łąki i wzgórza, zrozumiałam, dlaczego książę Llywelyn ap Iorwerth (Llywelyn Wielki) wybrał właśnie to miejsce na swoją twierdzę.

Historia zamku oraz ostatnia linia obrony Walii
Castell y Bere został zbudowany na początku XIII wieku przez Llywelyna Wielkiego, jednego z najpotężniejszych władców Walii. Miał strzec południowej części jego księstwa, a także kontrolować żyzne doliny, gdzie hodowano owce – niezwykle cenny zasób w tamtych czasach.

Jednak jego dni były policzone. W 1282 roku król Edward I najechał Walię, przejął zamek i próbował go rozbudować, by dostosować do angielskich standardów obronnych. Nie trwało to długo – kilka lat później, podczas walijskiego powstania, Castell y Bere został podpalony i opuszczony. Od tamtej pory natura powoli odzyskiwała teren, a ruiny stały się częścią krajobrazu.







Castell y Bere a zamki króla Edwarda I
Edward I znany jest z budowy potężnych zamków w północnej Walii, takich jak Conwy, Caernarfon czy Harlech, które miały na zawsze podporządkować Walijczyków angielskiej koronie.
Castell y Bere nie pasował do tego schematu – był walijską warownią, przejętą, ale nigdy nieprzekształconą w jedną z typowych „angielskich twierdz”.
Mam zamiar odwiedzić także niektóre z pośród zamków Edwarda i opisać je na blogu, by porównać te dwa światy – walijskiej niezależności i angielskiej dominacji.



Czy warto odwiedzić Castell y Bere?
Zdecydowanie tak – zwłaszcza jeśli cenisz spokój, historię i piękne widoki. To miejsce wciąż ma w sobie ducha dawnych czasów, a brak tłumów sprawia, że można poczuć jego wyjątkowy charakter.


Jeśli będziecie w okolicy Dolgellau lub Tywyn, warto zboczyć z głównych tras i odkryć ten mały, ale niezwykle klimatyczny zamek.
A jeśli chcecie poznać więcej niezwykłych miejsc w Walii, zapraszam do przeczytania mojego wpisu o wędrówce przez Llanfihangel-y-Pennant i historii Mary Jones – znajdziecie go TUTAJ.

Zostaw ślad swojej wędrówki – napisz, co Cię poruszyło